Ostatnie zdanie część XVII
Przed Blake postawiono filiżankę z ciepłą kawą i, nim tylko zdążyła zwilżyć nią usta, w progu stanęła Beatsy. Początkowo nie zauważyła koleżanki; pochłonęło ją rozwiązywanie poplątanych sznurówek.
REKLAMA
Poprzednia część
Beatsy, kochanie, przyszedł do ciebie specjalny gość. Córka podniosła chłodne spojrzenie.
Włosy Beatsy zapodziały się gdzieś w utraconej przeszłości. Teraz jej symetryczną twarz zdobiła szczerbata, dziko zaczesana grzywka. Niektóre z ciemnych pasemek ustąpiły miejsca jasnej zieleni - słowem: dziewczynę trudno było porównywać z postacią, którą Blake pozostawiła za sobą, a do jakiej tak usilnie pragnęła wrócić. Mimo wątłego przemówienia, które zaplanowała sobie wcześniej, zapomniała o wszystkich ważnych kwestiach. Omal nie wypuściła z dłoni porcelanki.
Czuły, że nie mają sobie nic do powiedzenia; to, co wydarzyło się między nimi, co miało się stać i do czego nie doszło, nie miało już najmniejszego znaczenia. Wystarczyło im jedno głębokie spojrzenie, aby zrozumieć, że w jednej sekundzie runęło magiczne wyobrażenie, jakie obie nosiły w sercu w tajemnicy przed światem.
Blake czuła się w obowiązku odezwać jako pierwsza - nie mąciłaby przecież spokoju Beatsy, gdyby nie jej własne sprawy. Wiedziała jednak doskonale, że zaniepokojony wyraz twarzy stojącej naprzeciwko młodej kobiety nie zwiastuje niczego dobrego. Musimy porozmawiać, Beatsy. To ważne. Beatsy spojrzała w sufit, jakby szukała tam odpowiedzi na propozycję. Dlaczego akurat ja? Rozumiesz chyba skąd moje pytanie? Blake przełknęła ślinę. Oczywiście, o wszystkim ci opowiem. Potrzebuję tylko chwili.
Kiedy znalazły się na piętrze, nie potrafiły na siebie spojrzeć; obie wiedziały, że znacznie trudniej spojrzeć na kogoś, kto kiedyś znaczył dla nich prawie tyle, co cały wszechświat. Gdyby były sobie obce, łatwiej byłoby tworzyć im własne portrety w głowach; jedna z nich zostałaby wrzucona w tę formę, a pozostała w inną. Mając jednak świadomość niedokończonego wątku, nie mogły zrozumieć wariacji rozgrywających się w ich umysłach. To, co minione, zlewało się z tym, co miało nadejść, i nic nie odpowiadało temu, na co obie w tym momencie patrzyły.
Nie rozumiesz, dlaczego tu jestem. I ja także tego nie rozumiem. W ogóle za niczym nie nadążam. Ale mam poważne problemy, Beatsy. Słuchająca runęła na stary fotel. Blake, ja za nic nie mogę cię winić. Ale zjawiasz się tu jak gdyby nigdy nic i mówisz, że masz problemy. W porządku, wszyscy je mamy. Ale czemu akurat ja? Blake nie kryła swojego wzruszenia. Od czego mogłaby zacząć?
Autorka: Zuzanna Menard
Beatsy, kochanie, przyszedł do ciebie specjalny gość. Córka podniosła chłodne spojrzenie.
Włosy Beatsy zapodziały się gdzieś w utraconej przeszłości. Teraz jej symetryczną twarz zdobiła szczerbata, dziko zaczesana grzywka. Niektóre z ciemnych pasemek ustąpiły miejsca jasnej zieleni - słowem: dziewczynę trudno było porównywać z postacią, którą Blake pozostawiła za sobą, a do jakiej tak usilnie pragnęła wrócić. Mimo wątłego przemówienia, które zaplanowała sobie wcześniej, zapomniała o wszystkich ważnych kwestiach. Omal nie wypuściła z dłoni porcelanki.
Czuły, że nie mają sobie nic do powiedzenia; to, co wydarzyło się między nimi, co miało się stać i do czego nie doszło, nie miało już najmniejszego znaczenia. Wystarczyło im jedno głębokie spojrzenie, aby zrozumieć, że w jednej sekundzie runęło magiczne wyobrażenie, jakie obie nosiły w sercu w tajemnicy przed światem.
Blake czuła się w obowiązku odezwać jako pierwsza - nie mąciłaby przecież spokoju Beatsy, gdyby nie jej własne sprawy. Wiedziała jednak doskonale, że zaniepokojony wyraz twarzy stojącej naprzeciwko młodej kobiety nie zwiastuje niczego dobrego. Musimy porozmawiać, Beatsy. To ważne. Beatsy spojrzała w sufit, jakby szukała tam odpowiedzi na propozycję. Dlaczego akurat ja? Rozumiesz chyba skąd moje pytanie? Blake przełknęła ślinę. Oczywiście, o wszystkim ci opowiem. Potrzebuję tylko chwili.
Kiedy znalazły się na piętrze, nie potrafiły na siebie spojrzeć; obie wiedziały, że znacznie trudniej spojrzeć na kogoś, kto kiedyś znaczył dla nich prawie tyle, co cały wszechświat. Gdyby były sobie obce, łatwiej byłoby tworzyć im własne portrety w głowach; jedna z nich zostałaby wrzucona w tę formę, a pozostała w inną. Mając jednak świadomość niedokończonego wątku, nie mogły zrozumieć wariacji rozgrywających się w ich umysłach. To, co minione, zlewało się z tym, co miało nadejść, i nic nie odpowiadało temu, na co obie w tym momencie patrzyły.
Nie rozumiesz, dlaczego tu jestem. I ja także tego nie rozumiem. W ogóle za niczym nie nadążam. Ale mam poważne problemy, Beatsy. Słuchająca runęła na stary fotel. Blake, ja za nic nie mogę cię winić. Ale zjawiasz się tu jak gdyby nigdy nic i mówisz, że masz problemy. W porządku, wszyscy je mamy. Ale czemu akurat ja? Blake nie kryła swojego wzruszenia. Od czego mogłaby zacząć?
Autorka: Zuzanna Menard
PRZECZYTAJ JESZCZE