Kocur. 24. Co podsłuchał Wyliniały.
fot. nadesłane
Myśli pełne podejrzeń kłębiły się w głowie Kocura. Dlaczego Kret nie przekazał raportu o stanie śledztwa? Gdzie się podział Borsuk i co jest w dokumentach znalezionych w norce...?
REKLAMA
-Pomyśleć, ze byłem taki głupi i dałem Kretowi upoważnienie na wszystko, na użycie przemocy, ostrą amunicję i jeszcze mu płacę. A niech to szlag! - zaklął.
Podenerwowany i wściekły stanął pod oknem tajnej chatki. Pochylił się i przyłożył ucho do okna.
- Wyciągnij z niego hasło do sejfu! - krzyczał Kret podniesionym głosem. Nie będzie hasła to dołączysz do Borsuka. Przestrzel mu łapy... zrób coś do cholery. Albo nie – dodał po namyśle - nie strzelaj, bo zapaskudzi piwnicę i będzie czuć Borsuczą juchę.
Siedział u szczytu stołu, a przed nim w pozycji prawie na baczność stał wyprostowany Sierściuch. Futro miał poplamione krwią i mokre od wody, a na łapach niebieskie gumowe rękawice.
- Na moje oko - powiedział Sierściuch - możemy go zmiękczyć na dwa sposoby.
- Albo wsadzimy mu łeb do kubła z wodą...najlepiej święconą, bo Borsuk... wiesz, boi się tych wszystkich - spojrzał w górę i znacząco przewrócił ślepiami. Zachłyśnie się święconką i pęknie ze strachu przed wiecznością. Albo możemy go upić i uchlany puści farbę. Ta jego Glizdówka ma moc, no i naprawdę pyszna jest bardzo.
-Co ty pieprzysz Sierściuchu – zezłościł się Kret. Przecież wszystkie flaszki zostały w Borsuczej norze, choć przyznam, też bym się chętnie napił.
- W końcu taki wyjątkowy gość, to prawie jak jakieś święto państwowe, oblać to trzeba – zaśmiał się.
Świadomość, że więzi w piwnicy szefa tajnych służb i może z nim zrobić co tylko zechce wprawiała go w stan ekscytacji.
-Szefuniu drogi – przymilił się Sierściuch - dla mnie to chwilka. Zmyję krew, bo mnie Borsuk trochę upaskudził, ogarnę się i polecę. Raz, dwa i będę spowrotem. Przyniosę tyle ile tylko się da i się napijemy. Przecież, nie będzie nasz drogi podopieczny pił sam. Prawda szefie? Może nawet jakiś bruderschafcik wypijemy.
-Ale z tego gnojka oślizgły pizduś i chujek – pomyslał Kret. Bruderschafcik cholera… No, no, no.
Dotarło do niego, że nie może ufać lepkiemu Sierściuchowi i koniecznie musi go trzymać pod kontrolą. Nie obejdzie się bez haków. To pewne.
-Posłuchaj Sierściuchu, pomysł masz dobry, ale zanim pójdziesz po Glizdówkę musimy przygotować dokumentację dla naszego Archiwum Pamięci Lasu. Wezmę aparat fotograficzny z lampą błyskową, zejdziemy do piwnicy i zrobię ci kilka zdjęć jak lejesz Borsuka po pysku.
-Może tego nie wiesz, ale właśnie na naszych oczach tworzy się historia, a nawet więcej, to my ją tworzymy. Za jakiś czas, niedługi czas, zwierzęta będą się o nas uczyć w szkole. A co to za podręczniki bez świadectw naszej odwagi, walki i męczeństwa? He? Dlatego, nie ogarniaj się. Bądź cały we krwi jak żołnierz w walce, prawdziwy bohater. Wytrzaskasz Borsuka po pysku jak trzeba, a ja ci strzelę historyczne foty.
-Bo widzisz – kontynuował - prawdzie historycznej trzeba pomóc. Nie ma bohatera bez tego, no... menedżera - zaśmiał się i udał, że tylko ten rym go rozśmieszył.
Sierściuch podniecony wizją przejścia do historii z ochotą zgodził się pozować i demonstracyjnie wygrzmocić Borsuka, którego już nie musiał się bać, a nawet mógł go bić legalnie i do woli, czyli tak jak najbardziej lubił.
Wyliniały z uchem przy ramie okiennej stał nieruchomo jak posąg. Ciało miał naprężone jak struna, a wszystko, co najważniejsze, działo się w jego rudym łbie. Rodził kolejne myśli strategiczne i rozstawiał je na wielkiej wojennej szachownicy, bo był geniuszem. Wiedział, że toczy się gra, którą musi wygrać, a skoro musi, to wygra.
Po cichu oddalał się od tajnej chatki, gdy niespodziewanie dobiegły do jego uszu dźwięki ulubionego walca wiedeńskiego.
-O mamusiu kochana, grają naszego walca… To musi być znak.
Zdążył jeszcze kilka razy dodać w myślach kurwa mać i czym prędzej pobiegł do domu Borsuka, by w ukryciu poczekać na przybycie Sierściucha.
Podenerwowany i wściekły stanął pod oknem tajnej chatki. Pochylił się i przyłożył ucho do okna.
- Wyciągnij z niego hasło do sejfu! - krzyczał Kret podniesionym głosem. Nie będzie hasła to dołączysz do Borsuka. Przestrzel mu łapy... zrób coś do cholery. Albo nie – dodał po namyśle - nie strzelaj, bo zapaskudzi piwnicę i będzie czuć Borsuczą juchę.
Siedział u szczytu stołu, a przed nim w pozycji prawie na baczność stał wyprostowany Sierściuch. Futro miał poplamione krwią i mokre od wody, a na łapach niebieskie gumowe rękawice.
- Na moje oko - powiedział Sierściuch - możemy go zmiękczyć na dwa sposoby.
- Albo wsadzimy mu łeb do kubła z wodą...najlepiej święconą, bo Borsuk... wiesz, boi się tych wszystkich - spojrzał w górę i znacząco przewrócił ślepiami. Zachłyśnie się święconką i pęknie ze strachu przed wiecznością. Albo możemy go upić i uchlany puści farbę. Ta jego Glizdówka ma moc, no i naprawdę pyszna jest bardzo.
-Co ty pieprzysz Sierściuchu – zezłościł się Kret. Przecież wszystkie flaszki zostały w Borsuczej norze, choć przyznam, też bym się chętnie napił.
- W końcu taki wyjątkowy gość, to prawie jak jakieś święto państwowe, oblać to trzeba – zaśmiał się.
Świadomość, że więzi w piwnicy szefa tajnych służb i może z nim zrobić co tylko zechce wprawiała go w stan ekscytacji.
-Szefuniu drogi – przymilił się Sierściuch - dla mnie to chwilka. Zmyję krew, bo mnie Borsuk trochę upaskudził, ogarnę się i polecę. Raz, dwa i będę spowrotem. Przyniosę tyle ile tylko się da i się napijemy. Przecież, nie będzie nasz drogi podopieczny pił sam. Prawda szefie? Może nawet jakiś bruderschafcik wypijemy.
-Ale z tego gnojka oślizgły pizduś i chujek – pomyslał Kret. Bruderschafcik cholera… No, no, no.
Dotarło do niego, że nie może ufać lepkiemu Sierściuchowi i koniecznie musi go trzymać pod kontrolą. Nie obejdzie się bez haków. To pewne.
-Posłuchaj Sierściuchu, pomysł masz dobry, ale zanim pójdziesz po Glizdówkę musimy przygotować dokumentację dla naszego Archiwum Pamięci Lasu. Wezmę aparat fotograficzny z lampą błyskową, zejdziemy do piwnicy i zrobię ci kilka zdjęć jak lejesz Borsuka po pysku.
-Może tego nie wiesz, ale właśnie na naszych oczach tworzy się historia, a nawet więcej, to my ją tworzymy. Za jakiś czas, niedługi czas, zwierzęta będą się o nas uczyć w szkole. A co to za podręczniki bez świadectw naszej odwagi, walki i męczeństwa? He? Dlatego, nie ogarniaj się. Bądź cały we krwi jak żołnierz w walce, prawdziwy bohater. Wytrzaskasz Borsuka po pysku jak trzeba, a ja ci strzelę historyczne foty.
-Bo widzisz – kontynuował - prawdzie historycznej trzeba pomóc. Nie ma bohatera bez tego, no... menedżera - zaśmiał się i udał, że tylko ten rym go rozśmieszył.
Sierściuch podniecony wizją przejścia do historii z ochotą zgodził się pozować i demonstracyjnie wygrzmocić Borsuka, którego już nie musiał się bać, a nawet mógł go bić legalnie i do woli, czyli tak jak najbardziej lubił.
Wyliniały z uchem przy ramie okiennej stał nieruchomo jak posąg. Ciało miał naprężone jak struna, a wszystko, co najważniejsze, działo się w jego rudym łbie. Rodził kolejne myśli strategiczne i rozstawiał je na wielkiej wojennej szachownicy, bo był geniuszem. Wiedział, że toczy się gra, którą musi wygrać, a skoro musi, to wygra.
Po cichu oddalał się od tajnej chatki, gdy niespodziewanie dobiegły do jego uszu dźwięki ulubionego walca wiedeńskiego.
-O mamusiu kochana, grają naszego walca… To musi być znak.
Zdążył jeszcze kilka razy dodać w myślach kurwa mać i czym prędzej pobiegł do domu Borsuka, by w ukryciu poczekać na przybycie Sierściucha.
PRZECZYTAJ JESZCZE