"Kanapka z dżemem" opowiadanie
fot. nadesłane
Ha! Będę politykiem! Przecież nie jestem gorszy od tych, którzy już są. Poradzę sobie. To i owo wiem, a poza tym, przystojny jestem. W garniturach mi do twarzy. Mam powodzenie u kobiet. Ech, mógłbym długo wymieniać.
REKLAMA
Zamyślił się. Wstał z krzesła, zrobił kilka przysiadów.
- Dobra, klamka zapadła! Mogą mnie umieścić na liście. Kocham ludzi, zwierzęta, przyrodę... właściwie to tak, jakbym miał swój program. Tak, tego się będę trzymał. W końcu nikt nie podważy prawdziwości mojej deklaracji, no bo jak.
Uśmiechnął się chytrze. Wyciągnął z szuflady zaproszenie do hotelu sejmowego na przyjęcie koktajlowe. Od tygodnia cieszył się, że będzie miał okazję ponasiąkać prawdziwie polityczną atmosferą, no i, że to jednak wielki świat, posłowie, senatorowie, znane twarze, a wśród nich on, już nie taki zwyczajny. Wyniesiony.
Od dziecka wiedział, że jest mu pisana ważna rola. Czuł, że to już ta chwila, ten moment i ta droga, która zaprowadzi go na szczyt. - Na Boga, muszę zacząć to oswajać, kiedyś przecież sięgnę po ... Zmieszał się, poczuł, że się zarumienił. - Trochę chyba przegiąłem z tym, że kiedyś... Dobra, nie będę szalał, będę o tym myślał za jakiś czas. Spuścił wzrok i udał skromnego, a nawet zawstydzonego. Z satysfakcją zauważył, że wraca naturalny kolor policzków. Znowu się uśmiechnął, wiedział, że udało mu się sprytnie oszukać pychę wypełzającą na powierzchnię jak dżdżownica po deszczu.
- Kurczę, niezły ze mnie psycholog. Cholera, mógłbym właściwie być każdym i na dodatek wybitnym. No, ale jednak to już postanowione, kraj czeka, będę politykiem, zbawcą narodu. Lubił górnolotne określenia i patos. Takie wysokie c fajne jest, gadam i jakbym stawał się wyższy.Podszedł do lustra, pogłaskał się po twarzy.
- Super, nawet na sobie robię wrażenie. Dobrze. Dzisiaj wielki świat, przyjęcie, garnitur,krawacik, woda kolońska i lecę.
Był już w płaszczu, gdy zasiadł przed komputerem. Znalazł w Wikipedii informacje o orłach. Na wszelki wypadek przeczytał kilka razy. Starał się jak najwięcej zapamiętać. Wiedział, że teraz będzie mógł zadać szyku popisując się wiedzą ornitologiczną, a orzeł to elegancki temat i wybrał go nieprzypadkowo.
Równo z godziną szesnastą przekroczył bramę hotelu sejmowego. Zostawił płaszcz w szatni, poprawił krawat, odchrząknął i wszedł na salę. Kelner z gładko uczesanymi włosami przybliżył się do niego z tacą pełną kieliszków.
-Tak, wino, chętnie. Chwycił kieliszek i chciwie upił łyk ... kwaśne, ale co tam, ważne, że zimne i z gazem – pomyślał.
Jak spod ziemi wyrósł przed nim drugi kelner z wielkim półmiskiem kanapek z czerwonym kawiorem.
Już miał sięgnąć, ale widok udekorowanych tartinek wprawił go w osłupienie.
-Dziękuję, nie jadam kanapek z dżemem - wysyczał mrużąc oczy ze złością.
Obrażony rozejrzał się po sali i energicznie ruszył całować Janusza.
- Dobra, klamka zapadła! Mogą mnie umieścić na liście. Kocham ludzi, zwierzęta, przyrodę... właściwie to tak, jakbym miał swój program. Tak, tego się będę trzymał. W końcu nikt nie podważy prawdziwości mojej deklaracji, no bo jak.
Uśmiechnął się chytrze. Wyciągnął z szuflady zaproszenie do hotelu sejmowego na przyjęcie koktajlowe. Od tygodnia cieszył się, że będzie miał okazję ponasiąkać prawdziwie polityczną atmosferą, no i, że to jednak wielki świat, posłowie, senatorowie, znane twarze, a wśród nich on, już nie taki zwyczajny. Wyniesiony.
Od dziecka wiedział, że jest mu pisana ważna rola. Czuł, że to już ta chwila, ten moment i ta droga, która zaprowadzi go na szczyt. - Na Boga, muszę zacząć to oswajać, kiedyś przecież sięgnę po ... Zmieszał się, poczuł, że się zarumienił. - Trochę chyba przegiąłem z tym, że kiedyś... Dobra, nie będę szalał, będę o tym myślał za jakiś czas. Spuścił wzrok i udał skromnego, a nawet zawstydzonego. Z satysfakcją zauważył, że wraca naturalny kolor policzków. Znowu się uśmiechnął, wiedział, że udało mu się sprytnie oszukać pychę wypełzającą na powierzchnię jak dżdżownica po deszczu.
- Kurczę, niezły ze mnie psycholog. Cholera, mógłbym właściwie być każdym i na dodatek wybitnym. No, ale jednak to już postanowione, kraj czeka, będę politykiem, zbawcą narodu. Lubił górnolotne określenia i patos. Takie wysokie c fajne jest, gadam i jakbym stawał się wyższy.Podszedł do lustra, pogłaskał się po twarzy.
- Super, nawet na sobie robię wrażenie. Dobrze. Dzisiaj wielki świat, przyjęcie, garnitur,krawacik, woda kolońska i lecę.
Był już w płaszczu, gdy zasiadł przed komputerem. Znalazł w Wikipedii informacje o orłach. Na wszelki wypadek przeczytał kilka razy. Starał się jak najwięcej zapamiętać. Wiedział, że teraz będzie mógł zadać szyku popisując się wiedzą ornitologiczną, a orzeł to elegancki temat i wybrał go nieprzypadkowo.
Równo z godziną szesnastą przekroczył bramę hotelu sejmowego. Zostawił płaszcz w szatni, poprawił krawat, odchrząknął i wszedł na salę. Kelner z gładko uczesanymi włosami przybliżył się do niego z tacą pełną kieliszków.
-Tak, wino, chętnie. Chwycił kieliszek i chciwie upił łyk ... kwaśne, ale co tam, ważne, że zimne i z gazem – pomyślał.
Jak spod ziemi wyrósł przed nim drugi kelner z wielkim półmiskiem kanapek z czerwonym kawiorem.
Już miał sięgnąć, ale widok udekorowanych tartinek wprawił go w osłupienie.
-Dziękuję, nie jadam kanapek z dżemem - wysyczał mrużąc oczy ze złością.
Obrażony rozejrzał się po sali i energicznie ruszył całować Janusza.
PRZECZYTAJ JESZCZE